Podróże
Czy podróż należy traktować jako projekt? Przecież jeśli wykupujemy wycieczkę, nawet dookoła świata, to poza zebraniem funduszy i zaklepaniem sobie urlopu nie zostaje wiele "zadań projektowych", może poza spakowaniem się i ew. spisaniem testamentu (w przypadku wyboru niebezpiecznych kierunków...). Ale nawet standardowy wyjazd na wczasy zorganizowane wymaga przynajmniej elementarnej analizy ryzyka: czy biuro podróży jest wiarygodne i dostaniemy na miejscu przeznaczenia wszystko, co mamy zakontraktowane? Czy będzie jak wrócić do domu?
Z dwoma wyjątkami nie korzystałem z takiego sposobu oglądania świata (ale nawet jeden z tych wyjątków został uzupełniony odłączeniem się od grupy i zaimprowizowanym zwiedzaniem mało dostępnych zakątków samodzielnie). W pozostałych przypadkach zorganizowanie sobie podróży polegało m.in na zaplanowaniu trasy, wyborze środka transportu (kamper, przyczepa kempingowa, wynajęty samochód, autostop), wymyśleniu i wdrożeniu działań minimalizujących ryzyko - a to już na pewno miało charakter jednorazowego, unikalnego przedsięwzięcia, czyli projektu.
Niewątpliwie uzasadnienie takiego projektu jest "mało biznesowe". Ale jeśli weźmiemy pod uwagę - tak, jak powinniśmy - wszystkie oczekiwane korzyści, to samo umożliwienie normalnego funkcjonowania organizmu ludzkiego dzięki wypoczynkowi może być wystarczającym argumentem za podróżowaniem. Poza tym wartością bezcenną są wrażenia, a potem wspomnienia, wspierane filmami i fotografiami z miejsc, które budzą zachwyt i podziw dla piękna natury i dzieł człowieka.